Dlaczego idealizm jest rozsądniejszy niż realizm?

autor: Sylwia Hazboun
dorosłość
Podziel się tym wpisem

Podobno na świecie są idealiści i ich przeciwieństwa – realiści. Zapewne gdyby tak zapytać moich bliskich, zakwalifikowaliby mnie do tej pierwszej kategorii. Spotkałam ludzi, którzy idealizm traktowali z takim niemal politowaniem, bujaniem w obłokach, bo przecież “życie jest ciężkie, a jeśli jeszcze o tym nie wiesz, to jak tylko strzeli cię w twarz, to zrozumiesz o czym mówię”.

Idealizm w moim wykonaniu

Najbardziej kuriozalne jednak jest to przedziwne przekonanie, że skoro ktoś jest idealistą, to znaczy, że żyje pod kloszem, nie zna życia. Powiem więc kilka słów o sobie.

  1. Nie nazwałabym się idealistką. Jeśliby tworzyć nowe pojęcia, to nazwałabym je “idealizmem realnym”. Napisałam ostatnio listę swoich marzeń i bynajmniej nie było na niej podróży w kosmos, zdobywanie Kilimandżaro i nurkowanie na rafie koralowej. Czy uważam, że takich marzeń się nie da zrealizować? Oczywiście, że się da! Jednak moim zdaniem marzenia powinny być połączone z naszą osobowością. Gdybym więc naprawdę była pasjonatką kosmosu, zapewne nie byłabym pasjonatką gór i oceanów. A tym czasem wierzę w to, że marzenia połączone z tym, kim naprawdę jesteśmy są całkiem wykonalne!
  2. Przez kilka lat liceum oraz całe studia byłam zapaloną wolontariuszką. Miałam więc kontakt z najróżniejszymi problemami ludzi i starałam się choć trochę ich zrozumieć i towarzyszyć im. Kilka miesięcy douczania młodzieży z problemami w szkole, kilka projektów z osobami starszymi i samotnymi (często również niepełnosprawnymi), rok w maleńkim miasteczku na końcu świata jako animator i wychowawca młodzieży, tłumacz dla projektów rozwojowych w krajach arabskich oraz kilka miesięcy wśród uchodźców w ośrodkach w Jordanii. A zapomniałam jeszcze kilka tygodni w domu dziecka 24h/d.

Jest więc chyba jasne dlaczego na mojej twarzy pojawia się ironiczny uśmieszek, kiedy ktoś sugeruje mi, że jestem idealistką, “bo nie znam życia i jeszcze się przekonam”?

Popatrzmy więc co stawiamy na szali decydując się “wydorośleć” i zapominać o swoich marzeniach.

Pułapka realizmu

  • Bardzo często pojawia się zgorzknienie. “Dorosły” porzucił marzenia w imię “Dorosłości”, ale one nadal gdzieś w nim siedzą. Po internecie ostatnimi czasy krążą komentarze do publikacji pewnej pielęgniarki, która towarzyszyła osobom starszym w ich ostatnich chwilach. Wielu z nich żałowało tego, że “żyło cudzymi marzeniami zamiast żyć swoimi”. No i co, drodzy “Dorośli”? No właśnie…
  • wtłaczają się w schematy i szaleńczo o nie walczą. Przecież będę pracować zawodowo jednocześnie będąc oddaną matką z zawsze pięknie wysprzątanym domem i wypieszczonymi paznokciami! Czyje to są marzenia? Kogo chcesz zadowolić?

Skoro więc już od początku czujemy, że coś jest nie tak, czy naprawdę taka “dorosłość” jest rozsądna, a idealizm (realny) niedojrzałością?

Czarne barwy świata

W psychologii istnieje coś takiego jak “trójkąt dramatyczny”. Ofiara – Kat – Wybawiciel. “Dorośli” bardzo często stawiają się w roli Ofiary. Katem jest ich otoczenie: w Polsce nie ma możliwości! Tamta coś osiągnęła, bo miała szczęście, a ja nie mam! Albo miała kasę od rodziców! Ty myślisz, że to jest takie proste! Życie tylko strzeli ci w twarz, zobaczysz! Itd.

No coż. Jednym z moich ostatnich marzeń było zostanie coachem. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam, choć zmagam się z problemami jak wszyscy. Między innymi dlatego, że początkującym ciężko jest znaleźć klientów. W każdym razie nauczono mnie na kursie zadawać denerwujące pytania i wyczulono nas na wszelkie wymówki. A więc jako początkujący coach pytam – A Ty, co możesz zrobić / przestać robić / robić częściej / inaczej, żeby już dziś zbliżyć się do swoich marzeń?

Czy naprawdę NAPRAWDĘ nic?

 


Podziel się tym wpisem

Czytaj również