Dziś Uroczystość św. Józefa – świętego, który jest nam bardzo bliski. Od jakiegoś czasu porusza mnie ogromnie świadectwo powołania św. Józefa, a tym samym cała tajemnica powołania, które jest darem dla człowieka, choć tak często darem ogromnie, ogromnie trudnym.
Oczywiście niekoniecznie mam tu na myśli powołanie do jakiegoś zawodu, a raczej pewną drogę życiową i postawę. W tym wszystkim św. Józef jest dla mnie przykładem człowieka, który został powołany do czegoś, o czym, jestem przekonana, ani przez moment nie marzył. Planując ślub marzył zapewne o spokojnym domu i gromadce dzieci, ufając, że otrzyma od Boga błogosławieństwo z Psalmu 128:
„Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana, który chodzi Jego drogami!
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu.
Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana.
Niechaj cię Pan błogosławi z Syjonu, oglądaj pomyślność Jeruzalem przez całe swe życie.
Oglądaj dzieci twoich synów. Pokój nad Izraelem!”
Brzmi tak pięknie! Tymczasem jednak czekało go powołanie, które musiało go na początku całkowicie zdruzgotać. Żyć ze swoją żoną w czystości, być ledwie opiekunem, a nie biologicznym ojcem dziecka, uciekać z jego powodu ze swojej ojczyzny, a do tego jeszcze uwierzyć, że poczęło się w wyniku interwencji Bożej, a nie w wyniku zdrady. Taka „nagroda” od Boga za bycie prawym i sprawiedliwym (Mt 1,19)!
Czytałam kiedyś pewną książkę, gdzie poruszono temat męskości. Zwrócono w niej uwagę na dwa pierwsze błędy popełnione przez mężczyzn – Adama i jego syna Kaina.
Rozważanie o Adamie zaczynało się od pytania: gdzie był Adam, kiedy Ewa sięgnęła po owoc z Drzewa Poznania Dobra i Zła? Nieczęsto zwracamy uwagę, jednak w Księdze Rodzaju czytamy, że był… obok niej (Rdz 3, 6)! Adam popełnił więc grzech zaniedbania będąc świadkiem błędu Ewy i nie podejmując interwencji. Jak każdy mężczyzna był powołany do działania, do opieki nad żoną i światem, do odpowiedzialności. Wycofał się jednak z tego powołania bardzo ochoczo przypisując całą winę Bogu i Ewie: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem” (Rdz 3, 12). To Twoja wina, Boże, że ją tu postawiłeś, to jej wina, że dała mi owoc!
Kain nie popełnił grzechu zaniedbania, zaniechania działania. Popadł jednak w drugą skrajność, a jest nią nieodpowiednie użycie siły. Zabił swojego brata skreślając w ten sposób swoje powołanie do tego, by swoją męską siłę wykorzystać do czynienia dobra, a nie do agresji.
Św. Józef pokazuje nam jednak drugie oblicze męskości. To, które chroni, nie szuka niczego dla siebie, nie popełnia grzechu zaniedbania ani nieodpowiedniego wykorzystania siły. Św. Józef jest gotowy na poświęcenie i druzgocące powołanie, jest nawet gotowy na życie w cieniu żony i przybranego syna, gotowy na ciężką pracę, by zapewnić im byt. Czy nie zadawał sobie i Bogu pytania: „Dlaczego akurat ja?” Czy choć przez chwilę nie był wściekły na Boga i los widząc, że ludziom, którzy wymagali od siebie mniej Bóg powierzył lżejsze zadania? Te wszystkie emocje pewnie przetoczyły się przez jego serce, jednak św. Józef mimo wszystko „wszedł na tą górę” stając się w ten sposób najpotężniejszym symbolem męskości i ojcostwa.
Dołącz do listy mailingowej, by poznać więcej inspiracji z Bliskiego Wschodu!