„Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” 

autor: Sylwia Hazboun
arabscy chrześcijanie
Podziel się tym wpisem

Jedną z najpiękniejszych lekcji, jakiej udzieliło mi Pismo Święte i droga życia w wierze jest odkrycie, że Jego drogi nie są moimi drogami. On sam, choć w zgodzie z proroctwami, przyszedł drogami, którymi nikt się nie spodziewał. Drogami z Nazaretu. Szybko jednak pojawił się „zarzut”: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” 

Tutaj nasuwa się pytanie – co właściwie było nie tak z tym Nazaretem? 

Z Ewangelii i historii wiemy, że Nazaret leżał w krainie Galilei, na północ od Judei, w której znajduje się najważniejsze miejsce kultu – Jerozolima. Pomiędzy nimi zaś była Samaria. Ona również w Ewangelii ma swoją symbolikę, która niesie bardzo ważne przesłane. Ale co z tym Nazaretem? 

Z opisów pojmania i sądu Chrystusa wiemy, że Apostołowie byli (słusznie) wskazywani jako Jego uczniowie na podstawie ich mowy. Zapewne po prostu galilejskie pochodzenie zdradzał innym ich akcent. Jednak to nie on był prawdziwym „problemem” Nazaretu. 

Problemem Nazaretu było to, że Żydzi mieszkali w nim wśród pogan, daleko od Świętego Świętych, za to blisko bałwochwalstwa. Żydzi z Galilei byli więc pogardzani przez Żydów z Judei za to, że ich obyczaje, choć żydowskie, zbrukane są obecnością pogan. Pojawiała się nieufność, czy życie Galilejczyków w bliskości z innowiercami nie wpływa na przestrzeganie zapisów wiary, na postrzeganie świata, na czystość rytualną, słowem: na całe życie porządnego Żyda. 

A mimo to, właśnie stamtąd przyszedł Chrystus. W Jego historii każdy detal niesie dla nas pouczenie, a zrozumiawszy tą głębię można zachwycić się „Jego drogami”. O nie, to nie odgradzanie się od pogan czyni kogokolwiek „dobrym Żydem”. O nie, nawet bliskość Świętego Świętych nie przyniesie pożytku komuś, kto wywyższa się nad innych. 

Jak się to ma do mojej dzisiejszej refleksji? 

Wbrew pozorom, mam często wrażenie, że w oczach wielu chrześcijan, a nawet duchownych w Europie, chrześcijanie Bliskiego Wschodu „pochodzą z Nazaretu”. Z chwilą nadejścia islamu do chrześcijańskiego świata Wschodu kilkanaście wieków temu oraz przejęcia przez chrześcijan arabskiego jako języka życia codziennego, nastąpiło swego rodzaju „zbrukanie” ich wszystkich „niską kulturą arabską”, zaś centrum chrześcijańskiego świata przeniosło się do Europy. 

I tak chrześcijanie Bliskiego Wschodu żyli w zapomnieniu przez wieki, muśnięci spotkaniem z Zachodem podczas Wypraw Krzyżowych, choć wówczas również niekoniecznie traktowani jak równy równym. Jednocześnie, to oni zachowali w swych liturgiach ojczysty język Chrystusa, oni żyją w rzeczywistości, w której to, co dla nas symboliczne jest dla nich dosłowne, oni nawet do dziś na Galileę mówią czasami „Dżalil al-Umam” – „Galilea ludów” i w ten sposób w ich języku przetrwała pamięć o tym, że z Galileą był „problem”. My słuchając Ewangelii potrzebujemy wyjaśnień kulturowych, bez których niekoniecznie Pisma będą dla nas jasne. Co było nie tak z Galileą? Skąd pojęcie o „budowaniu domu na skale”? Skąd porównanie pogan przyjmujących wiarę w Chrystusa do gałązki wszczepionej do oliwnego drzewa? Co właściwie znaczy symbolika raju będącego ogrodem? Co to znaczy „rabbi”? 

Dla nas to komunikaty, do których potrzeba wyjaśnień. To z Galileą było nie tak, że żyli tam też poganie. Na Bliskim Wschodzie domy w istocie buduje się na skałach pod glebą, a nie wylewa fundamenty. Tak, można wszczepić do oliwki gałązki innego szczepu i przyjmą się. Eden to nie tylko „ładny ogród”. Eden pełen wody, drzew, cienia i zieleni był wszystkim, o czym marzył człowiek walczący z trudami pustyni. Innymi słowy, Eden to nie symbol ogrodu tylko ukojenia. „Rabbi” znaczy „Panie”. Teraz wszystko jasne! 

Bliskowschodnim chrześcijanom to wszystko tłumaczy nie komentarz do Biblii, ani nie niedzielna homilia, lecz zwykła codzienność. 

A jednak, w oczach wielu „są z Nazaretu”. Bo gdzież to się uchowali i wśród kogo? Cóż to za język i do tego na Boga mówią „Allah”! Podejrzane! Może to tacy pod przykrywką… muzułmanie? 

Różne są „poziomy” tej podejrzliwości. Bywa, że chrześcijanie z Bliskiego Wschodu są całkowicie poświęcani na ołtarzu uprzedzeń wobec islamu. Jeśli jednak pewien dystans wynika z faktu, że ktoś w swoim życiu nie miał okazji tego świata poznać, a dowiedziawszy się o nim, podchodzi doń z otwartym sercem i bez uprzedzeń, to piękna postawa. Są natomiast również i tacy, którzy nawet z bliska jednak tęsknią za Watykanem i Częstochową. I w tym również nie byłoby nic złego, gdyby nie takie subtelne poczucie wyższości, z którym czasem można się spotkać. Całe szczęście, tylko czasem. Całe szczęście, nawet Natanael, choć pełen podejrzeń, w końcu poszedł, by zobaczyć, kim jest człowiek z Nazaretu. I nie zawiódł się. 


Ciekawi Cię świat chrześcijan Bliskiego Wschodu? Dołącz do listy mailingowej i odkryj głębię korzeni naszej wiary!


Podziel się tym wpisem

Czytaj również