„Nie dla mnie całe piękno tego świata” – kilka słów o filmie „Zerwany Kłos”

autor: Sylwia Hazboun
zerwany kłos
Podziel się tym wpisem

Różne drogi zaprowadziły mnie do obejrzenia tego filmu – a właściwie kilkugodzinna trasa samochodem i równie długa rozmowa z pewną ciekawą osobą, m. in. o tym filmie. I pewnie bym niewiele z tego pamiętała, gdyby nie to, że film na mnie trafił w sklepie, a cena była na tyle przystępna, że powiedziałam – biorę!

Czy gwałt odbiera kobiecie czystość?

Historia bł. Karoliny Kózkówny jest nieco kontrowersyjna. Ogłoszona błogosławioną przez Jana Pawła II, zginęła z rąk carskiego żołnierza broniąc się przed gwałtem. Już kiedyś o niej rozmyślałam dochodząc do wniosku, że musiała być bardzo wierzącą dziewczyną, bo sam fakt bronienia się przed gwałtem to nie jest typowy odruch chrześcijanki, a raczej typowy odruch każdej kobiety niezależnie od wyznania. A tym bardziej raziły mnie słowa ludzi mówiących, że „zginęła broniąc swojej czystości”. Otóż tak się składa, że jej serce nadal byłoby czyste, nawet gdyby nie zginęła i została zgwałcona, gdyż w jej sercu nie było przecież zgody na to, co się działo, a więc nie zgrzeszyła.

Być może właśnie dlatego nie miałam wielkiej ochoty tego filmu oglądać wcześniej.

Pomimo tych wątpliwości chcę przyznać, że film się obronił. Głównie dlatego, że nie padło tam stwierdzenie, że Karolina zginęła broniąc swojej czystości – jak już wspomniałam wcześniej, żadna zgwałcona dziewczyna nie jest przecież nieczysta. Zapewne taka się czuje, ale w żadnym wypadku przecież nie popełniła grzechu, a raczej cierpi konsekwencje cudzego grzechu.

Nie trzeba daleko szukać, gdyż twórcy filmu przedstawili postać Teresy – mieszkanki tej samej wsi, która również padła ofiarą gwałtu. Przeżyła i zaszła w ciążę stając się kozłem ofiarnym całej wioski. Oskarżano ją o to, że oddała się wrogom za miskę zupy. Swoją drogą – nawet jeśli by tak było, nieźle to świadczy o mieszkańcach wioski, którzy pozwolili samotnej dziewczynie bez rodziców chodzić głodnej, prawda? W każdym razie, Karolina nawiązuje kontakt z Teresą i próbuje ją pocieszyć.

I tu się zaczynają schody.

Z jednej strony Karolina pragnie dodać otuchy Teresie. Nawet ofiarowuje jej różaniec. Chce ją przekonać, że nie wszystko stracone. Z drugiej jednak strony – skoro uważała, że Teresa może dalej żyć po tym, co jej się przytrafiło, dlaczego sama walczyła do śmierci? Może właśnie miała przed oczami wszystkich, którzy poniżali Teresę w wiosce i nie chciała skończyć tak jak ona?

Wręcz ciśnie mi się na usta powiedzieć, że jak dla mnie Karolina wcale nie jest bardziej święta od Teresy. Tak naprawdę to, jak reagujemy w sytuacjach dla nas ekstremalnych nie do końca zależy od nas. Kierują nami wtedy najbardziej podstawowe odruchy, wręcz zwierzęce – uciekaj, walcz albo udawaj, że nie żyjesz. Karolina walczyła, a Teresa – co równie naturalne jak walka – po prostu zachowywała się, jakby jej nie było. Dziękuję Bogu, że nie miałam takich doświadczeń, jednak z książek wiem, że to trochę tak, jakby umysł wychodził z ciała i stawał obok.

Jak myślicie? Czy Teresa, która postanawia żyć dalej, urodzić i wychować dziecko naprawdę miałaby być mniejszą bohaterką, niż Karolina?

A kim jest oprawca?

Nie byłoby jednak uczciwe zakończyć tych rozważań bez wspomnienia o tym, co w filmie powaliło mnie na kolana. Jest to scena, w której carski żołnierz (ten, który później zaatakuje Karolinę) wchodzi do kościoła, gdzie zastaje tylko księdza.

– Słyszałem, że zamieniasz wodę w wino – mówi.

– A głupotę w mądrość – odpowiada ksiądz.

Dialog tej sceny (oczywiście nie przytoczę całego, żeby nie zdradzać wszystkiego – choć ten wpis nie jest postem afiliacyjnym) toczy się dalej aż do przejmującej wypowiedzi żołnierza. Cytuje wiersz – podobno jakiś ukraiński. „Nie dla mnie ciemnobrewe dziewczę. Nie dla mnie przychodzi wiosna. Nie dla mnie całe piękno tego świata”. Tekst oczywiście jest dłuższy i brzmi nieco inaczej, jednak przekaz jest bardzo mocny. Dosyć jasno wskazuje na to, że nawet najgorszy człowiek na świecie tęskni za dobrem i pięknem. Niektórzy jednak uwierzyli, że one… nie są dla nich. Czy więc to, że dziś kogoś krzywdzą nie jest wynikiem tego, że sami zostali skrzywdzeni?

To ostatnie pytanie może otworzyć puszkę Pandory, gdyż co jest na świecie trudniejszego do pojęcia niż cały ten ból, którego świat doświadcza?

Postanowiłam nie uciekać przed tym pytaniem – choć jest ono trudne – i odpowiedzieć na nie… opowieścią.

 


Podziel się tym wpisem

Czytaj również