W Dzień Judaizmu na jednym z czołowych katolickich portali wysłuchałam wywiadu, w którym usłyszałam, że poznawanie judaizmu jest częścią chrześcijańskiej tożsamości. Treści te w owym wywiadzie przemieszały się z wypowiedziami na temat państwa Izrael przyjmując wobec sposobu, w jaki to państwo prowadzi działania wojenne w Gazie ton obronny.
Jako osoba związana ze światem palestyńskich chrześcijan stoję więc wobec dylematu. Uznać, że wobec tego jestem ze wspólnoty chrześcijan wykluczona, bo z poczynaniami państwa Izrael identyfikować się nie mam zamiaru. Bo nie ma mojej zgody na to, co Izrael robi w Gazie, ze strzelaniem snajperów do katolickich gazańczyków włącznie. Druga opcja jest taka, by wyrazić jasno i wyraźnie, co Kościół ma napisane w swoich dokumentach na temat Izraela. Na temat Izraela jako narodu żydowskiego i Izraela jako współczesnego państwa. Bo moim zdaniem dałoby się ten dialog z judaizmem prowadzić tak, żeby nie wykluczać z niego przy okazji palestyńskich chrześcijan. Choć póki co niestety jest inaczej.
1. List do Rzymian, rozdział 11 pięknie porównuje ludy pogańskie i naród żydowski w świetle historii zbawienia. Naród żydowski w tym porównaniu jest pniem oliwnego drzewa, a ci Żydzi, którzy przyjęli Chrystusa, naturalnymi gałęziami oliwnymi. Narody pogańskie z kolei to gałęzie dzikiej oliwki wszczepione do szlachetnej. Tu w Polsce od razu nasuwa nam się myśl, że my weszliśmy do chrześcijaństwa jako wszczepiona dzika oliwka, a nie naturalna – bo przyjęliśmy chrześcijaństwo z pogaństwa, a nie z judaizmu. A kim są chrześcijanie Bliskiego Wschodu, w tym palestyńscy? To właśnie oni są potomkami pierwszych chrześcijan, którzy przyjęli nauczanie Chrystusa i będąc wpierw Żydami, stali się chrześcijanami. Oczywiście częściowo są również potomkami pogan, którzy się nawrócili i z czasem już zatarło się rozróżnienie na tych żydowskiego i pogańskiego pochodzenia. Po prostu są chrześcijanami… od 2000 lat.
2. Od kilkudziesięciu lat w Kościele Katolickim istnieje wola odnowienia żydowskich korzeni chrześcijaństwa, a co za tym idzie, również kontaktu z Żydami. Wszystko to popieramy i uważamy za cenne. Z perspektywy palestyńskiego chrześcijanina dostrzegamy jednak jeden zgrzyt: Dlaczego Kościół nie wykorzystuje tej okazji do tego, by pouczyć katolików w Polsce, że teologicznie nie można postawić znaku równości między narodem żydowskim a współczesnym państwem Izrael?
Bo tak się składa, że to rozróżnienie istnieje i wskazują na to dokumenty Kościoła. Tymczasem przeciętny katolik nigdy się do nich nie dokopie. Jedyne, co do niego trafi to artykuły o tym, że „Bóg nigdy nie odrzucił Izraela”. Czy domyśli się, że chodzi o naród, a nie państwo? Raczej nie, bo i to Izrael i to Izrael. Tylko jak się w tym odnaleźć, kiedy osoby odpowiedzialne w Kościele za dialog z judaizmem tego tematu tłumaczyć wiernym nie mają zamiaru, a potem ci wierni nie wiedzą, co myśleć widząc jeden artykuł mówiący o tym, że „Przymierze Boga z Izraelem jest nieodwołalne”, a następnie „Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości bada, czy Izrael nie dokonuje w Gazie ludobójstwa”?
Kompletnie się więc nie dziwię, że katolicy w Polsce są zdezorientowani w obliczu dialogu z judaizmem i że temat ten wzbudza wiele mieszanych uczuć. Jedni katolicy rozciągają bowiem obietnice Starego Testamentu na współczesne państwo Izrael i wychodzi im, że Palestyńczycy są w tej ziemi intruzami. A więc może jest w tym trochę racji, aby ich wysiedlić? Przecież Biblia tak mówi! Drudzy z kolei rozciągają politykę współczesnego państwa Izrael na cały judaizm i wychodzi im, że skoro izraelskie osiedla budowane na terytoriach palestyńskich są nielegalne w świetle prawa międzynarodowego i trwa wieloletnia okupacja Palestyńczyków, to winni są wszyscy Żydzi. No bo jak inaczej?
Przecież i to Izrael, i to Izrael.
Z punktu widzenia teologii i katolickich dokumentów Kościoła, Izrael jako naród żydowski oraz Izrael jako współczesne państwo założone w 1948 to nie są zamienne synonimy.
Brak jasnego i klarownego wyjaśniania katolikom w Polsce powyższego faktu sprawia, że tracą na tym po pierwsze Palestyńczycy, w tym chrześcijanie, w tym ci pochodzenia żydowskiego – bo to oni najdotkliwiej odczuwają konsekwencje tego zamieszania. W drugiej kolejności traci na tym również dialog z Żydami, gdyż nawet jeśli żyją w Polsce i czują się Polakami, tworzą część naszego społeczeństwa, a nawet chcą dialogować z katolikami, wnet natrafiają na opór ze strony osób, które dostrzegając dyskryminację Palestyńczyków w Izraelu, oburzają się, że w ogóle w Kościele jest coś takiego jak Dzień Judaizmu. Bo to Izrael i to Izrael. W ten oto sposób ignorowanie wielkiego słonia w pokoju nie tylko nie służy dialogowi, ale go skutecznie utrudnia. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że w roku 2024, Dzień Judaizmu zorganizowany był pod hasłem „Szalom – pokój”. W ten sam dzień w Strefie Gazy zginęło 250 Palestyńczyków (tyle ginie średnio dziennie), a w Hadze toczy się proces przeciwko Izraelowi o możliwość popełnienia aktu ludobójstwa. Jednocześnie polski Episkopat podczas konferencji prasowej nie zadaje sobie trudu, aby ludziom sprawę wyjaśnić i wyraźnie wskazać, że dialog z ludźmi nie oznacza poparcia dla poczytań państwa. Bo po co to tłumaczyć? Po co dać ludziom szansę, by sobie to jakoś poukładali?