Zacznijmy od tego, że wierzę w to, że sacrum to przede wszystkim coś wewnętrznego. Wszystko, co zewnętrzne jest wyłącznie jego lustrem i próbą odzwierciedlenia go. Zewnętrzne sacrum potrafi być absolutnie przepiękne i zapierające dech w piersiach, ale… bez wiary nie ma sensu. Może być kunsztowne, kojące, artystycznie poruszające, jednak czy miałoby sens, gdyby nie prowadziło przede wszystkim do spotkania z Bogiem w głębi serca?
Dlaczego sacrum jest nam potrzebne?
Człowiek to nie tylko dusza. Żyjemy też w czasie i przestrzeni, mamy zmysły, jesteśmy emocjonalni. Stąd też sensownym i jak najbardziej uzasadnionym jest uzupełnianie naszych poszukiwań Boga z uwzględnieniem naszej natury. W naszych czasach modne jest powiedzenie „modlić można się wszędzie, po co więc mieć do tego specjalne miejsce jakim jest kościół?”. To oczywiście prawda – modlić można się wszędzie. Tak samo jak można do ślubu iść w dresie, na maturę w jeansach, a zamiast starannie przygotowanej kolacji wigilijnej zjeść na szybko kanapkę z serem, prawda? Można, oczywiście, można.
To dla nas absolutnie naturalne podkreślać zewnętrznymi, wręcz fizycznymi znakami, że coś jest dla nas ważne. Określone miejsca i czas „nakierowują” nasze myśli w konkretnym kierunku. Kto z nas nie porządkował swojego miejsca pracy, aby móc się skupić? Zapewne prawie każdy. Kto z nas wstał w środę o 7:00 rano po to, by ubrać się i wyjść na imprezę? Pewnie nikt. A może do biegania, zamiast ulubionej playlisty puszczasz sobie hymn Polski? Hmmm… pewnie nie. Skoro nie, to nie masz nic przeciwko, aby sportowcy przed meczem śpiewali zamiast hymnu „Jesteś szalona”? Zapewne tu jednak wolisz hymn. I o to właśnie chodzi. Skoro dbamy o to, by zapewniać odpowiednią przestrzeń, czas (a nawet ubiór, muzykę i mnóstwo innych!) przeróżnym aspektom naszego życia – nauce, pracy, obowiązkom, przyjemnościom – to dlaczego nagle wiara miałaby swojej przestrzeni nie mieć w życiu osoby, która deklaruje, że wiara jest dla niej ważna?
Czym jest dla mnie sacrum?
To przede wszystkim miejsce gdzieś w głębi mojego serca. Dokładnie to, które miał na myśli autor słów „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1, 26). Istnieją jednak pewne zewnętrzne formy tego, jak to sacrum przeżywam. I właśnie to zewnętrzne, czysto fizyczne, wręcz zmysłowe doświadczenie pozwala mi gdzieś do tego miejsca w moim sercu zejść.
A więc…
- … kościół. Architektem nie jestem, na niczym się nie znam, jednak przepiękna forma wielu świątyń już nieraz pozwoliła mojej modlitwie „popłynąć”. Przede wszystkim jednak chodzi o sam fakt, że jest to miejsce „specjalne” – nie służy temu, by oglądać filmy, robić pranie czy gotować obiad. No i ta akustyka…
- muzyka. Oczywiście ta liturgiczna wraz z organami to przepiękny element liturgii (choć już niejednego organistę poznałam, który twierdził, że „kiedyś było lepiej”, ale tu nie wiem do końca, o co im chodzi). W moim przypadku jest jednak jeszcze jeden ważny element – muzyka, którą tworzę. W całości zanurzona jest w orientalnym chrześcijaństwie. Wszystko w niej jest zupełnie nie takie, jak to, co słyszysz w radiu. I właśnie o to chodzi! Nostalgiczne melodie, teksty z Pisma Świętego, chrześcijański przekaz, medytacja, a wszystko to w połączeniu z orientalnymi instrumentami i wschodnim stylem muzycznym. Bo każdy chrześcijanin nosi w sobie trochę Wschodu 😉
- czas. W końcu jak mawiał Kohelet „Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono” Koh 3, 1-2 (tego tam wymienił o wiele więcej). Podoba mi się ten koncept. W końcu nawet zakonnicy w klasztorach klauzurowych nie modlą się przez cały czas – podejmują jeszcze różne prace w ciągu dnia, dalekie od medytacji, a na modlitwę jest określony czas. Dla nas świeckich to przede wszystkim urok niedzieli – dnia tak innego niż wszystkie pozostałe (swoją drogą warto wyjątkowość niedzieli podkreślać jeszcze na inne sposoby, ale o tym innym razem).
- zapach. Jestem głęboko przekonana o tym, że jeśli wiara i sacrum mogą mieć swoją melodię, mogą również mieć swój zapach. Tu oczywiście mam na myśli kadzidło. Uwielbiam zapach bliskowschodnich kościołów (szczególnie prawosławnych). Pamiętajcie jednak, że można ten zapach przynieść również do domu (to tak a propos tworzenia „niedzielnej” atmosfery w domu). Ja i Yousef uwielbiamy kadzidło w domu i testujemy przeróżne zapachy w poszukiwaniu tego najpiękniejszego.
Takie są zewnętrzne wyrazy sacrum, które noszę w sercu. Pamiętaj, Twoja wrażliwość może kierować Cię w kierunku identycznym, podobnym lub całkowicie innym. Zachęcam jednak, aby nieustannie poszukiwać tego, co zbliża Cię do Boga. To On nas stworzył z taką, a nie inna naturą, która pragnie wyrażać to, co przeżywamy w środku zewnętrznymi znakami.