Spotkałam na swojej drodze mnóstwo ludzi, którzy uważali, że sercem wiary są sakramenty święte, a przede wszystkim Eucharystia. To się chwali i popieram! Kilkoro z nich jednak dodatkowo krytykowało korzystanie z jakichkolwiek innych ścieżek rozwoju wiary uważając je za „niepotrzebne dodatki”. I tu już się nie zgadzam! Najpierw napiszę dlaczego, a potem podzielę się z tobą moją „burzą mózgów” na temat możliwości, jakie stoją przed każdym chrześcijaninem, aby mógł żyć coraz bliżej Boga.
Czy różne ścieżki rozwoju duchowego umniejszają sakramentom?
Nie! Absolutnie! Powiem więcej – różne ścieżki rozwoju wiary pomagają wierzącym owe sakramenty lepiej i pełniej przeżywać! Oczywiście nie chcę tu kłócić się z większością, gdyż, całe szczęście, tych osób, którym nie podobało się to, że wierzącym potrzeba czegoś więcej, niż cotygodniowa Msza św. spotkałam niewiele. Tymczasem ja dostrzegam problem odwrotny – mianowicie to, jak łatwo popaść w pewną rutynę, kiedy gdzieś pomiędzy niedzielnymi Mszami nie robi się nic więcej. Albo jeszcze gorzej – kiedy niektórym ludziom zaczyna się wydawać, że poza często niezrozumiałymi i powtarzalnymi obrzędami coniedzielnej Mszy w chrześcijaństwie nie ma nic więcej. I tu właśnie zaczynamy mieć do czynienia z koniecznością samodzielnego podjęcia kroków na drodze rozwoju – między innymi po to, aby Msza przestała być niezrozumiała i „odbębniana”.
Moja lista pomysłów na rozwój duchowy
- wspólnota ludzi wierzących, poznawanie ich świadectw, wymiana myśli, pytań, wątpliwości [teraz w trakcie pandemii z pewnością rzecz mocno utrudniona]
- nieodcinanie się od swoich niewierzących i wątpiących przyjaciół, znajomych – tworzenie z nimi relacji nastawionych na serdeczność, a nie na nawracanie na siłę! Nawracanie na siłę i wiercenie dziury w brzuchu zawsze przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Poza tym, to często właśnie osoby niewierzące rzucą nowe światło na Twoje życie, pokażą Ci te miejsca, gdzie Twoja wiara kuleje, a które trudno dostrzec we wspólnocie. We wspólnocie jesteś bowiem z ludźmi, którym zależy na Bogu i Kościele, a więc często świadomie lub nie omijać będą tematy trudne i niewygodne. Trzeba jednak dodać, że nie polecam relacji toksycznych, relacja koleżeńska wtedy jest równa, kiedy obie strony szanują podejście do życia drugiej osoby.
- otwarcie serca na osobiste spotkanie z Bogiem. Może brzmi dziwnie, ale to kluczowa rzecz, która różni osobę chodzącą do kościoła z przyzwyczajenia od osoby, która chodzi tam z przekonania.
- pielgrzymki wszelkiej maści, w tym oczywiście, jeśli ktoś ma możliwość, do Ziemi Świętej
- muzyka – tu oczywiście polecam także swoją – chrześcijańską muzykę z nutą Orientu
- osobiste rytuały codzienne lub w „specjalnym czasie” – np. specjalna playlista muzyki na niedzielę, domowe kadzidło, zaglądanie do kościoła na osobistą modlitwę w dogodnym czasie w ciągu tygodnia
- wiara w akcji, działanie, pomaganie innym, wolontariat
- udział w innych nabożeństwach w kościele – Adoracja, nieszpory, różaniec, także te związane z konkretnym okresem liturgicznym
- domowa modlitwa – tu możliwości jest pod sam sufit. Można modlić się brewiarzem, odmawiać różaniec, odmawiać modlitwy z modlitewników, specjalne nowenny, medytować, modlić się swoimi słowami, rozważać Słowo Boże. Mam ogromną nadzieję, że moja muzyka troszkę Ci w tym pomoże.
- kontynuując punkt poprzedni – czytanie/słuchanie Pisma Świętego. Są na to różne sposoby – lectio divina, czytanie w domu czytań z dnia, wybór konkretnej księgi, Ewangelii, listu i czytanie wraz z komentarzem, wgłębienie się w konkretną kwestię. Do tego oczywiście także czytanie komentarzy, rozważań
- dalej kontynuując punkt poprzedni – inne lektury rozwojowe – świadectwa, rozważania, historie świętych, komentarze, encykliki, historia Kościoła (w tym ta „niewygodna”), i MNÓSTWO innych
- dalej kontynuując – prowadzenie dziennika z przemyśleniami, inspiracjami
- dokonywanie wyborów zgodnych z wiarą w życiu codziennym, szczególnie, kiedy jest to trudne, wybaczanie innym
- udział w rekolekcjach
- szukanie Boga w swoim życiu rodzinnym, a szczególnie w małżeństwie
- świętowanie 🙂 Tu mam na myśli przede wszystkim skupienie się najpierw na przekazie różnych świąt, a dopiero potem na ich „otoczce”. W ogóle uważam, że dobrze jest korzystać z tych „szczególnych momentów” takich jak niedziela, Adwent, Wielki Post, okres wielkanocny, nie bez powodu one są.
- post
- udział w misteriach, koncertach
- może to dziwnie zabrzmi, ale otwarcie się na spotkanie Boga w drugim człowieku. Można to zrobić np. zadanie sobie pytania, jakiej łaski udzielił mi Bóg poprzez relację z konkretną osobą. Patrzenie na innych z perspektywy wiary jest też ogromnie ważne w procesie wybaczania innym.
- otwarcie serca na emocjonalne spotkanie z Bogiem, ale bez nieustannego szukania fajerwerków. W tej kwestii uważam, że jest trochę jak z zakochaniem – aby targana emocjami i hormonami para stała się szczęśliwym i trwałym małżeństwem potrzeba nie tylko serca, ani nie tylko rozumu, ale i serca i rozumu. I z wiarą jest tak samo – jest w niej miejsce na wzruszenia, uważam wręcz, że wiara powinna być emocjonalna. Jednakże to nie te emocje są celem – znam osoby, które odpłynęły od wiary, kiedy tylko opadła ich euforia i fascynacja. Ostatecznie wiara to także te momenty, kiedy czynimy coś dla Boga i bez tych emocjonalnych „dopalaczy”.
- wsłuchanie się w siebie i pogłębienie któregoś „szczególnego aspektu” wiary / konkretnego charyzmatu. Każdy ma nieco inną wrażliwość 🙂 Dla mnie jest to chrześcijaństwo Bliskiego Wschodu, Ziemia Święta, jej języki i muzyka inspirowana tym regionem. Takich zagadnień jest jednak o wiele, wiele więcej – ekologia, pokój, początki chrześcijaństwa, małżeństwo, życie zakonne, cierpienie, młodzież, pomoc umierającym, radość, Eucharystia, życie w ubóstwie, życie w czystości, nauka, filozofia, misje, niepełnosprawność, medytacja, ekumenizm, chrześcijaństwo w wybranej części świata, prześladowania, konkretny święty, konkretne miejsce kultu, studiowanie Pisma Świętego i inne. 🙂
Pamiętaj jednak, aby Cię to nie przytłaczało 😉 Nie myśl sobie, że ja robię to wszystko. Właściwie niektórych z tych rzeczy nie robię nigdy (nie mam zwyczaju np. chodzić na Gorzkie Żale albo Mszę w tygodniu), albo robiłam kiedyś, a teraz nie (modliłam się kiedyś brewiarzem, na studiach w Krakowie miałam zwyczaj między zajęciami zaglądać na Adorację), albo robię sporadycznie (różaniec – wierz, mi, różaniec to potęga, która była ze mną w najtrudniejszych chwilach mojego życia, a jednak… nie jest moją codzienną modlitwą) albo mam zamiar w końcu zrobić porządnie (post). Niektóre były mi bliskie kiedyś, teraz już mniej. Niektóre z kolei chciałabym robić bardziej regularnie, ale wciąż nie wychodzi (czytanie Pisma Świętego). Mam jednak nadzieję, że znajdziesz tu kilka inspiracji. A najlepiej – jedną, ale za to porządną 😉
Dołącz do naszej darmowej listy mailingowej i poznaj więcej duchowych inspiracji!