8 kilometrów i całe morze różnic

autor: Sylwia Hazboun
Mieszkańcy Ziemi Świętej, Betlejem, Jerozolima
Podziel się tym wpisem

8,5 kilometra

Refleksja jest owocem – jak to zwykle bywa – spotkania. Oko w oko. To był dzień, kiedy z zanurzonego w arabskiej kulturze Betlejem pojechałam na jeden dzień do Jerozolimy. Odległość porażająca, gdyż całe… 8,5 kilometra. Co to jest? To nic. To jest połowa drogi z Krakowa do Wieliczki. To jest jak z Ustronia do Cieszyna (nawet mniej). 20 minut samochodem. Obwód Ziemi to ponad 40 000 kilometrów. Co to jest 8,5 kilometra? Tak się składa, że wystarczy tylko tyle, żeby przeżyć szok kulturowy nie rozumiejąc za grosz, co się dookoła dzieje.

W poprzednim poście zarysowałam bardzo, ale to bardzo generalnie, kto mieszka w Ziemi Świętej. Trudno pojąć panującą tutaj różnorodność i warto się jej przyjrzeć z bliska, gdyż według mnie po prostu zmusza do myślenia.

Mieszkańcy Ziemi Świętej

Ale wróćmy do tematu. Żyjąc wśród arabskich chrześcijan (a żyją oni zazwyczaj w totalnym braku integracji z sąsiadami muzułmanami) przywyka się do ich rytmu. Rytm ten w większości podobny do naszego – rok zaczyna się w styczniu, później jest Wielkanoc, dzień odpoczynku to niedziela, a w grudniu choinka i kolędy, i Święta. Tak blisko nas – czasem zaraz za ścianą, gdzie mieszkają muzułmanie – rytm tygodnia, roku, życia jest już kompletnie inny, z resztą nie tylko rytm, ale też i styl ubierania, podejście do zakładania rodziny, „co nas czeka po śmierci” itd. Wychodząc na ulicę czuję się tu czasem jakbym oglądała jakiś film w National Geographic – o istnieniu tak bardzo odmiennych ludzi w najbliższym otoczeniu można bowiem bardzo łatwo zapomnieć.

Spotkanie w tramwaju

Kilka kilometrów dalej wsiadam do tramwaju, a naprzeciwko mnie ona – w prostej spódnicy, z turbanem na głowie, w ręku jakaś książeczka po hebrajsku, do tego rozbiegany naokoło wzrok. Mamrotała coś pod nosem rzucając co chwilę okiem na ową książeczkę miniaturowych rozmiarów i miało się wrażenie, że ona nawet nie zauważyła, że siedzi w tramwaju, taka była… nieobecna.

Ta spódnica, turban i książeczka wskazują na to, że jest żydówką, a jej dom jest gdzieś tu w moim pobliżu i żyje w nim tak bardzo odmienne od mojego życie i chociaż jest tak blisko, tak bardzo tego jej życia nie rozumiem. Zafascynowała mnie, urzekła, wbiła w krzesło i zmusiła do myślenia. Po pierwsze jest całkowicie normalnym elementem jerozolimskiego obrazka i w tym tramwaju mogło być takich jak ona jeszcze kilka. Ale… Właśnie, ale co?

Obyczajowy wachlarz

Dla mnie stała się symbolem tych tysięcy poglądów i historii, jakie reprezentują mieszkańcy Ziemi Świętej. Może zacznijmy od niej. Myślicie, że wszystkie żydówki w Ziemi Świętej tak wyglądają? Skąd! Życie żydów tutaj to jeden wielki wachlarz. Od tych zapuszczających pejsy i pędzących do domu przed szabatem i przed zachodem słońca, przez tych noszących tylko elementy tradycyjnego stroju, w autobusach słuchają muzyki zamiast mamrotać słowa z modlitewników aż po tych, którzy w sobotę w najlepsze bawią się na dyskotece (choć wg. ich tradycji nie powinno się wtedy używać urządzeń elektrycznych).

Są też tacy, którzy praktycznie w Boga nie wierzą, ale dalej celebrują tradycje, gdyż z pewnych względów są im bliskie. Są też tacy, którzy nawracają się na chrześcijaństwo, choć… dalej celebrują żydowskie tradycje. Znów mam wrażenie, że piszę tylko ogólnikami, gdyż w tym temacie praktycznie każdy człowiek to osobna historia. Ale idźmy dalej.

Okazuje się bowiem, że praktycznie żadnej wspólnoty nie da się zamknąć w jednym zdaniu opisującym ją rzetelnie.

Kulturowy zawrót głowy

Wśród muzułmanów można spotkać tych modlących się regularnie, tych wiecznie używających religijnych formuł, ale nie modlących się nigdy, niewierzące dziewczyny chodzące w chustach dla stylu i wierzące, które na co dzień nie zakładają chust, jednak pogłębiają swoją wiarę nie afiszując się przed nikim. Są ci „pobożni”, którzy gwiżdżą i trąbią na mnie na ulicy albo np. piją alkohol (choć w islamie jest na to absolutny zakaz). Są też niezbyt pobożni, którzy nie zaczepiają dziewczyn na ulicy – albo odwrotnie. No właśnie, cokolwiek teraz piszę, to proszę pamiętać, że zawsze może być też odwrotnie.

U chrześcijan też niezły koktajl. Jest taki afrykański kościółek w Jerozolimie, do którego można wejść tylko… boso. A myśleliśmy, że tylko do meczetu! Jakiś chłopak od kilku lat nie był w kościele, choć jest chrześcijaninem? Po co mu więc ten krzyż wytatuowany na ramieniu? Chrześcijanie obrządku prawosławnego czynią znak krzyża „na odwót” (czoło – serce – prawe ramię – lewe ramię, a nie lewe – prawe, tak jak katolicy). Za to ci obrządku syryjskiego składają wtedy trzy palce razem na wspomnienie trzech gwoździ, które przebiły ręce i stopy Jezusa. Te malusieńkie ciekawostki można tylko mnożyć.

Coś mnie przeraża

Jeśli chciałabym, aby ktoś z tej notatki zapamiętał jedną rzecz, to będzie to właśnie ta: tych różnic jest ogrom, ale nie one są prawdziwym wyzwaniem. Da się je poznać, oswoić i zrozumieć. Ja nie rozumiem tylko jednego – dlaczego tak wielu ludzi (różnych wyznań lub niewierzących) tak zaciekle wierzy w prawdę, której nawet sami nawet nie wybrali i którą i tak poznali tylko częściowo?

To nie w różnorodności tkwi niebezpieczeństwo, a właśnie w takim ślepym zawierzeniu swoim przekonaniom, bo w końcu „wszystkie te ciężkie życiowe doświadczenia mnie ich nauczyły” – tak się składa, że innych również nauczyły i to czegoś dokładnie odwrotnego!  K a ż d y  opiera swoje opinie na życiowych doświadczeniach i uznaje je za słuszne, a za niesłuszne uważa te, które różnią się od tych tylko-jego-słusznych. A tymczasem każde nowe doświadczenie może go wybić z tej ramki. Mózg sobie jakoś z tym poradzi wypierając jedne fakty, a inne uwydatniając, aby żyło nam się nadal wygodnie w swoim pudełku własnych myśli. Jeśli ktoś zmusi się, żeby ten mechanizm wyłączyć, to po nim. Nie wie, co myśleć. I właśnie ja jestem jedną z tych osób. A już na pewno dalekie jest mi myślenie zero – jedynkowe; „ci są dobrzy, tamci są źli”.

Ja tak myślę, więc ja mam rację! Czy napewno?

Po pierwsze żaden z nas nie wybrał kraju, rodziny i religii w których się wychował i które nałożyły mu do głowy różnych przekonań, które to później jakimś dziwnym trafem uważamy za uniwersalne. Nie są uniwersalne, a przynajmniej nie dla wszystkich.

Po drugie takie życie „w swoim sosie” całkowicie zamyka nas na poznanie tego „innego”. Jeśli czujemy się dobrze tylko wśród ludzi podobnych do nas, to co to za wyzwanie? Można się natomiast czuć dobrze również wśród tych, którzy są zupełnie inni, a im mniej ich rozumiemy, tym lepiej. Czasem siedzą zaraz naprzeciwko w tramwaju i dzielą z nami te 5 minut swojej codzienności tak bardzo zanurzonej w tej odmiennej tradycji i wcale nie trzeba wtedy uruchamiać obronnego myślenia, że „co to za religia, że musiała zgolić włosy! Oni w domu nie mogą położyć mięsa obok mleka, a kobiety zakładają perukę, a na nią wiążą chustę!”

Zamiast tego można się na chwilę zafascynować.



Ciekawi Cię chrześcijaństwo Bliskiego Wschodu, Ziemia Święta i muzyka orientalna? Dołącz do naszej listy mailingowej, gdzie podzielę się z Tobą modlitewną muzyką Bliskiego Wschodu i opowiem o historii i współczesności chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie! Piszę także opowiadania historyczne, które przeniosą Cię na Bliski Wschód!


Podziel się tym wpisem

Czytaj również