Papierologia miłości czyli co Polka i Palestyńczyk muszą zrobić, żeby mogli być razem

autor: Sylwia Hazboun
Podziel się tym wpisem

Mówi się, że czasy Romea i Julii już dawno minęły i dziś już nic nie stoi na przeszkodzie, aby zakochani mogli być razem. Nic bardziej mylnego. Granice stworzone przez ludzi nieraz mocno utrudniają znalezienie swojego miejsca na świecie.

3 godziny na lotnisku w Tel Avivie

Poznaliśmy się w Wigilię Bożego Narodzenia 2015 w Betlejem. Różne zawirowania losu mnie tam zaprowadziły. Boże Narodzenie w Betlejem! Co może być piękniejszego? I stało się.

Nie będę wchodzić w szczegóły, bo już wiem, że całość będzie bardzo długa i proszę dajcie znać, kto dotrwał do końca tej relacji. Mogę tylko zaznaczyć, że przekraczanie granicy z Izraelem mając w paszporcie pieczątki z krajów arabskich i będąc w związku z Palestyńczykiem nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. I tak można na przykład spędzić kilka godzin w lotniskowych biurach będąc przesłuchiwanym przez rudego (!) funkcjonariusza, który obawia się, że moja obecność w tym kraju zagraża bezpieczeństwu.

Próbowałam dosłownie wszystkiego, co by pozwoliło mi otrzymać Izraelską wizę, jednak podobnie jak mój mąż – nie jesteśmy tam mile widziani. To wszystko zaważyło na tym, że przez najbliższe lata będziemy mieszkać w Polsce – i tu się zaczyna.

Zapraszamy do Polski

„Obywatele” Palestyny mają marne szanse na otrzymanie wizy do Polski bez zaproszenia oficjalnie zarejestrowanego przez Urząd ds. Cudzoziemców. Już na tym etapie pomogli mi moi rodzice, którzy zgodzili się w swoim imieniu złożyć dokumenty. A więc: dwa wypełnione wnioski wypełnione zgodnie ze wzorem, wyciąg z banku dokumentujący możliwość pokrycia kosztów utrzymania cudzoziemca w Polsce (jest tam jakaś konkretna kwota na dzień) oraz zapasowe 2500 złotych na wypadek, gdyby cudzoziemiec na koszt zapraszającego musiał wrócić do swojego kraju. Poza tym zgoda małżonka i wypis z księgi wieczystej, że lokal, w którym będzie zamieszkiwał cudzoziemiec należy do wnioskodawcy (a jeśli jest wynajmowany, to zgoda od właściciela mieszkania, że zgadza się na zamieszkiwanie tego lokalu przez cudzoziemca). Plus jakieś tam banalne sprawy, kopia dowodu osobistego. I zdaje się jakaś opłata.

Po rejestracji czeka się miesiąc na odbiór dwóch egzemplarzy zaproszenia (w przypadku pozytywnego rozpatrzenia, oczywiście).

W międzyczasie Bogu ducha winny Palestyńczyk – a w tym wypadku mój ówczesny narzeczony – zbiera swoje dokumenty – poza wspomnianym wyżej zaproszeniem potrzebny mu jest wypełniony wniosek, wyciąg z banku, że nie jest biedakiem, zaświadczenie od pracodawcy, że ma pracę i że pracodawca zgadza się na 3-tygodniowy urlop, bo przecież jeszcze nie daj Boże postanowi szukać lepszego życia za granicą. Oczywiście plan był taki, że Y. przyjedzie do Polski na dłużej, a to całe zamieszanie to na poczet wizy na 21 dni.

Jak wysłać do Azji jedną kartkę?

Cudownie! Zaproszenie zostało pozytywnie rozpatrzone, jednak Y. musi do swoich dokumentów dołączyć oryginał (jeden do wniosku o wizę, a drugi musi mieć ze sobą na lotnisku przy wjeździe do Polski)…

Powiecie – nic prostszego – można wysłać pocztą. A tutaj kolejne schody – jak wysłać pocztą dokument, kiedy na Zachodnim Brzegu Jordanu owej usługi po prostu nie ma? Okazuje się, że w Jerozolimie istnieją specjalne biura pośredniczące w tej kwestii. Piszę więc adres tego biura na poczcie wraz z ich skrzynką pocztową oraz numerem telefonu do Y., a oni już mu dostarczą. Pierwsze zaproszenie zostało wysłane priorytetową wysyłką Poczty Polskiej.

I wtedy widziano je po raz ostatni.

Wyznaczone spotkanie w ambasadzie Polski zbliżało się wielkimi krokami, a mój stres wzrastał. Wtedy padło na prywatną firmę dostarczającą przesyłki – podobno – na cały świat. Do dziś wzdrygam się na widok żółto-czerwonych samochodów.

Owa firma posiada kilka punktów nadawania przesyłek w Galerii Złote Tarasy. Kiosk numer jeden: „Przepraszam bardzo, ale system mi dzisiaj nie działa„. Kiosk numer dwa: „Tutaj nadajemy tylko przesyłki krajowe.” Kiosk numer trzy: „Skończyły mi się koperty, a w takich normalnych nie wysyłamy.” Kiosk numer cztery: „To jest adres skrytki pocztowej? Tak nie wysyłamy, musi być na konkretną osobę„.

To był piątek. Tydzień później Y. miał spotkanie w ambasadzie. Cholera. Nie ma czasu, udam się więc w sobotę (dzień później) do głównej siedziby owej firmy w Polsce. Tłukę się tam więc półtorej godziny, mijam coraz więcej żółto-czerwonych samochodów, a pani za biurkiem orzeka jednoznacznie: „W sobotę nie nadajemy przesyłek międzynarodowych„. (aha, zapomniałam dodać, że na stronie internetowej nigdzie ta informacja nie jest podana).

Kurtyna.

A nie, co ja gadam. Żadna kurtyna, przecież nie mogę się poddać.

Ostatkiem cierpliwości wróciłam do głównej siedziby żółto-czerwonej firmy w poniedziałek rano. Y. miał spotkanie w ambasadzie w piątek. Nadaję więc tę jedną kartkę, wykreślam z adresu skrzynkę pocztową (podobno tak też dojdzie) i powierzam wszystko Wszechmogącemu.

formalności przyjazdu Palestyńczyków do Polski

„Panu podziękujemy”.

Spotkanie w ambasadzie o 10:30

Zaproszenie dociera do Betlejem zdaje się w czwartek rano. Teraz już wszystko będzie dobrze – wydawało by się. Otóż nie.

Polska uznaje istnienie Izraela, a więc posiada w tym kraju swoją ambasadę (w Tel Avivie). Jak większość krajów świata nie uznaje jednak Palestyny za państwo w pełnym tego słowa znaczeniu, toteż ambasady na terytoriach palestyńskich nie posiada. O wizę trzeba więc aplikować w Tel Avivie. Spotkanie o 10:30 rano. I tutaj rodzi się pytanie: jak przeciętny Palestyńczyk niemający prawa wjechać na teren Izraela ma dojechać na spotkanie w ambasadzie (na terenie Izraela)? A to już ambasady nie obchodzi, ma być osobiście i kropka. Tutaj pomógł nam wyłącznie fakt, że całe to zamieszanie miało miejsce w okolicach świąt Wielkanocy. To wtedy Kościół pomaga palestyńskim chrześcijanom otrzymać specjalne pozwolenie na wjazd do Izraela z okazji obchodów święta. I tylko dzięki temu – akurat wtedy – mój Y. takie pozwolenie posiadał. Inna kwestia to sam dojazd do ambasady na tą poranną godzinę – kiedy nad ranem check-pointy są zapchane przez Palestyńczyków pracujących na budowach. OK, zawsze można wstać przed wschodem słońca. Ale jako Palestyńczyk nie możesz sobie tak po prostu wsiąść w Jerozolimie do zielonego autobusu jadącego do Tel Avivu. Sorry.

Y. pozostała tylko jedna opcja – prywatna taksówka (350 złotych) po to tylko, żeby przy okienku postać jakieś 15 sekund. Jak się okazało – obecność jest obowiązkowa, ale to wcale nie znaczy, że ktokolwiek ma zamiar z Tobą porozmawiać… Wspomniałam o opłacie?

Byłeś na ŚDM?

Na decyzję czekaliśmy kolejny miesiąc. Już pominę fakt, że po jej odbiór również trzeba było jechać osobiście i rano, ale zostało to przysłonięte przez radość otrzymanej wizy. 3 tygodnie. Turystyczna.

Widzicie, tak się składa, że zarówno zaproszenie, jak i wiza nie są wcale gwarancją wjazdu do Polski. Po przeprawie do Jordanii (Palestyńczycy nie mają prawa korzystać z lotnisk w Izraelu, równocześnie Izrael nie przyznaje im prawa wybudować swojego lotniska, a więc jedyną drogą wyjazdu jest przejście graniczne w Jerychu, gdzie za sam fakt opuszczenia kraju wrzucasz Izraelowi do kieszeni 100 szekli) Y. trafił na lotnisko w Warszawie, a tam – hmmm, proszę pana, w sumie to nie chcemy pana wpuścić.

Poważnie.

Nie zgadniecie, co się takiego stało, że Y. jednak nie został odesłany z powrotem.

Mając tylko 3 dni na wyjazd z kraju (wiza została wydana na 3 tygodnie od dnia otrzymania wizy), Y. zdążył porzucić pracę, pożegnać się z rodziną i spakować do tego, co miał pod ręką. Czyli? Do dużej walizki i niebieskiego plecaczka ze Światowych Dni Młodzieży w Krakowie 2016. Pamiętacie je jeszcze? A więc znudzony urzędnik rzucił znudzonym okiem na ten właśnie plecaczek i doznał olśnienia.

„Byłeś już kiedyś w Polsce?” – zapytał. Tak. ŚDM. A więc to chrześcijanin! Dobrze, witamy w Polsce.

To i tak nie wszystko, ale rosną moje obawy, że miesza się Wam już w głowach od tych zawiłości, tak jak mnie swego czasu. To wszystko to dopiero pierwszy krok. Dalej bowiem czekały nas formalności… ślubne. Czytajcie dalej.

Sylwia Hazboun


Podziel się tym wpisem

Czytaj również