Betlejem oczami dwojga dzieci

autor: Sylwia Hazboun
refleksje z Betlejem
Podziel się tym wpisem

Dziecko w Polsce

Na początku była zaczarowana w wyobraźni wioska Betlejem, taka dziecięca i bliska, choć daleko stąd. Udomowiona, w parafialnym kościele przystrojona watą, jakby na prawdę była pełna śniegu w dniu narodzin Jezusa.

Potem była lekcja religii i same nowe nazwy. Jerozolima, Nazaret, Egipt, rzeka Jordan. Na wiosnę w Święta Wielkanocy w telewizji film – inne krajobrazy, takie pustynne, apostołowie z brodą i Jan Chrzciciel przepasany dziwną, prostą szatą. Pełno słońca.

Potem Msza – a tam jeszcze inne opowieści – te o Galilei na północy, Judei na południu i Samarii pomiędzy. Te o Golgocie i czerpaniu wody ze studni. Palestyna, jaką nosi w swojej wyobraźni prawie każde dziecko w Polsce.

Wieczorem po kolacji rodzice znów oglądali wiadomości, nudne, z których nic nie da się zrozumieć. Strefa Gazy? To chyba jakieś miejsce gdzie wydobywają gaz. Embargo? Ale śmieszne słowo. Bombowy atak? To chyba daleko stąd! Papież modli się o pokój w Ziemi Świętej? A dlaczego akurat o pokój? Zamknęli lotnisko w Tel Avivie? Arabowie sprzeciwiają się powstawaniu żydowskich osiedli we Wschodniej Jerozolimie? Nic nie rozumiem. No może ta „Jerozolima” brzmi jakoś znajomo. Idę spać.

Dziecko w Betlejem

Na początku była zaczarowana wioska Betlejem – magiczna, bo pełna wspomnień z dzieciństwa. Był mundurek szkolny i podstawówka obok Bazyliki Narodzenia, zaraz obok meczetu. Był elementarz do nauki arabskiego i krzyż nad łóżkiem w domu. Na ulicy było pełno kobiet zasłaniających włosy chustami, a w domu mama, która nie chodzi w chuście. Tak w ogóle to włosy mamy są piękne. Gdzieś tam czasem z daleka widać było mur.

Potem był jakiś zły sen, który obudził nad ranem, jak jeszcze było ciemno. Taty już nie ma w domu? Poszedł do pracy – mówi mama – to ma aż tak daleko? – nie – mówi mama, nie jest daleko, ale kolejka na granicy jest długa. Nic nie rozumiem.

Potem był wieczór i stłumiona rozmowa rodziców za ścianą. O cioci, która mieszka za murem i jej synu, którego pobito w szkole. O wujku, którego za murem nie wpuścili na pocztę. O sąsiadce, która przyszła dzisiaj spóźniona, bo w drodze z pracy czekała godzinę na kontrolę żołnierza z karabinem. Było słowo „Izrael”, którego nikt nigdy nie wypowiada z uśmiechem na ustach. Ciekawe czemu? Ten Izrael jest jakoś blisko? To dlaczego nie było go w książce do geografii? Co to jest „okupacja”? W szkole na religii nauczycielka puściła film o Jezusie. Tam też był ten Izrael. Wybrany? To czemu nikt go nie lubi? Nic nie rozumiem.

Gdzie ten konflikt?

Czasem tak trudno zrozumieć, że każda historia może mieć jakieś „ale”, o którym się rzadko mówi. Tymczasem problem tej chrześcijańskiej rodziny z Betlejem to konflikt polityczny w ich kraju, religijny mniej. Problem to kawałek ziemi odgrodzony wysokim murem, kolejki na granicy, traktowanie jak intruza kogoś, kto jest u siebie. Kim jest ta chrześcijańska arabska rodzina, która ma z każdego po trochu? Trochę z nas, Polaków, bo wyznajemy tę samą religię. Trochę z Izraela, bo przecież Jezus też żydem, a dziś z żydami dzielimy nasz Stary Testament. Trochę z muzułmanów, bo chcąc modlić się w swoim języku na Boga też mówią Allah.

Ich życie to taka mozaika, bardzo trudna do zrozumienia dla nas, Europejczyków. Tylko dzieci są takie same i tam, i tu. Wszystkie chciałyby, żeby ich Betlejem było pełne pokoju.


Ciekawi Cię chrześcijaństwo Bliskiego Wschodu, Ziemia Święta i muzyka orientalna? Dołącz do naszej listy mailingowej, gdzie podzielę się z Tobą modlitewną muzyką Bliskiego Wschodu i opowiem o historii i współczesności chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie! Piszę także opowiadania historyczne, które przeniosą Cię na Bliski Wschód!


Podziel się tym wpisem

Czytaj również